Vitus Vitus
394
BLOG

Dżentelmen na korcie

Vitus Vitus Rozmaitości Obserwuj notkę 21

 

Poderwałem się wczesnym rankiem. Poniedziałek, dzień po wielkim finale Wimbledonu 2014 i dzień przed meczem Brazylii z Niemcami w Belo Horizonte – chwila oddechu. Założyłem spacerówki, jeszcze raz ziewnąłem, gwizdnąłem na psy i poczłapałem do parku. Po drodze zatrzymałem się przed domem Rogera, wrzuciłem do skrzynki na listy notkę, którą napisałem kilka minut po jego meczu z Djokowicem – niestety przegranym.

 

Dziękuję za emocje, za grę, za klasę. Szkoda, że nie udało Ci się wygrać. Byłby to miły akcent w Twojej długiej karierze. Specjalnie nie piszę - na zakończenie, bo do tego chyba jeszcze daleko. Na widowni wyczuwało się jednak atmosferę sympatii, nie tylko dla Twojego stylu gry, ale z powodu przeczucia, że być może byliśmy uczestnikami sportowego spektaklu, na którego powtórzenie długo przyjdzie nam czekać i zapewne nie w tej już obsadzie... Jedynymi, którzy tego nie załapali, był Novak Djoikovic i Boris Becker. Temu pierwszemu nie pozwoliło na to rozdęte ego, drugiemu – opuchnięte oczy po nocnej balandze. Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem zbyt sentymentalny, że taki jest sport, że tu nie ma miejsca na romantyzm. Zapewne miałby rację, tyle że ja widzę w sporcie nie tylko pretekst do nawalanki, wyładowania prymitywnych emocji, zwycięstwa za wszelką cenę, mięśnie i testosteron, ale urok czystej rywalizacji niezbłoconej cyrkowymi sztuczkami i regulaminowymi technikaliami. W moich oczach właśnie Ty reprezentujesz taki sport – jesteś godnym do naśladowania wzorem. Dziękuję.

 

Jeszcze raz spojrzałem na zatopioną w ciszy posiadłość i ruszyłem w dalszą drogę. Psy oszalały z radości...

Vitus
O mnie Vitus

Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości